Choć to dopiero godziny popołudniowe, niebo z powodu zapowiadanej burzy pociemniało w zaskakująco szybkim tempie, skutecznie przedłużając tę i tak zresztą zapewne bezsenną, nadchodzącą noc o kilka godzin. Bezlitosny wiatr wyginał rozłożystymi koronami drzew z taką siłą, jakby miał zamiar je poprzewracać, uprzednio wyrwając z korzeniami z porośniętego soczystą, zieloną trawą podłoża. Krople deszczu nieprzerwanie, z coraz większą siłą udarzały o dach w rytm smutnej melodii. Podobnie było z płaczem Lii, który z każdą chwilą narastał. Nawet tak uwielbiana przez nią maskotka wylądowała na podłodze. Mała wyraźnie potrzebowała bliskości. Poczucie, że nie jest sama, równomierne bicie serca w które była wsłuchana miały ją uspokoić, być potencjalnym lekarstwem, które ukoi jej ból jej małego serduszka. Zaróżowione od płaczu, urocze, niebieskie oczka, jakie to maleństwo odziedziczyło po Fabregasie zalane były łzami, które leniwie, jedna po drugiej spływały po jej purpurowych policzkach. Julia przy pomocy śnieżnobiałej, nawilżonej chusteczki jaką wyjęła z niebieskiego pudełka znalezionego w tej chwili pod ręką, starała sie otrzeć słone krople z tego niemal anielskiego, dziecięcego oblicza, jednak bezskutecznie, bo z każdą chwilą pojawiały sie nowe. Nie tylko mała dziewczynka opłakiwała stratę rodziców, nawet przyroda robiła to razem z nią. Lia licząca sobie niespełna półtora roku, nie do końca jeszcze wszystko rozumiała, ale z pewnością wyczuwała. Julia i Gerard bardzo starali się nie uzewnętrzniać przy niej swoich uczuć, tym bardziej teraz, po ostatnim pożegnaniu swoich przyjaciół, ale na niewiele się to zdało. To, że owa dwójka wreszcie przyjęła tą stratę do wiadomości, wcale nie oznaczało, że się z nią pogodziła, bo na to chyba nigdy sie nie zdobędą.
Brak prądu nie działał na Hernandez pozytywnie. Czuła się nieswojo, bo jakby nie patrzeć, choć bywała w domu Danielli i Cesca częśćiej niż w swoim, to teraz miażdżyła ją przytłaczająca pustka i powracające wspomnienia, które wiązały sie niemal z każdym elementem wystroju tego domu. Przecież urządzała go razem z przyjaciółką, powinna czuć sie jak u siebie, dlaczego więc było wprost przeciwnie? Może dlatego, że Dani była sercem i duszą tego domu, bez niej nigdy już nie będzie tak samo. Co z tego, że nawet teraz w uszach kobiety rozbrzmiewał beztroski i bardzo realistyczny śmiech brunetki, albo, że wyczuwała jej obecność. Hernandez wciąż miała nadzieję, że drzwi wejściowe zaraz się uchylą a w nich pojawi się para przyjaciół cicho szepczących między sobą i starających się zapanować nad chichotem, bo Cesc znowu zapomniał. Naprawdę, ja nie wiem o czym ty myślisz w takich chwilach! Naśmiewała się z niego Daniella zabawnie wywracając przy tym oczami. O tobie. Czyli o kobiecie, która uczyniła mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Odpowiadał za każdym razem po czym czule całował ją w usta. Top wszystko wywoływało ukłucie zazdrości w sercu Julii, ale przede wszystkim była zadowolona z tego, że jej najlepszej przyjaciółce wszystko się układa i że wreszcie spotkała wartościowego mężczynę, z którym będzie mogła nie tylko spędzić reszte życia, ale także się nim cieszyć.
Brak prądu nie działał na Hernandez pozytywnie. Czuła się nieswojo, bo jakby nie patrzeć, choć bywała w domu Danielli i Cesca częśćiej niż w swoim, to teraz miażdżyła ją przytłaczająca pustka i powracające wspomnienia, które wiązały sie niemal z każdym elementem wystroju tego domu. Przecież urządzała go razem z przyjaciółką, powinna czuć sie jak u siebie, dlaczego więc było wprost przeciwnie? Może dlatego, że Dani była sercem i duszą tego domu, bez niej nigdy już nie będzie tak samo. Co z tego, że nawet teraz w uszach kobiety rozbrzmiewał beztroski i bardzo realistyczny śmiech brunetki, albo, że wyczuwała jej obecność. Hernandez wciąż miała nadzieję, że drzwi wejściowe zaraz się uchylą a w nich pojawi się para przyjaciół cicho szepczących między sobą i starających się zapanować nad chichotem, bo Cesc znowu zapomniał. Naprawdę, ja nie wiem o czym ty myślisz w takich chwilach! Naśmiewała się z niego Daniella zabawnie wywracając przy tym oczami. O tobie. Czyli o kobiecie, która uczyniła mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Odpowiadał za każdym razem po czym czule całował ją w usta. Top wszystko wywoływało ukłucie zazdrości w sercu Julii, ale przede wszystkim była zadowolona z tego, że jej najlepszej przyjaciółce wszystko się układa i że wreszcie spotkała wartościowego mężczynę, z którym będzie mogła nie tylko spędzić reszte życia, ale także się nim cieszyć.
Stojące na stoliku i na komodzie świece, które uwalniały tak uwielbiany przez panią Fabregas zapach wanilii i swoim światłem odrobinę rozjaśniały wszechobecną ciemność, chcąc nie chcąc kojarzyły sie blondynce ze światłem kolorowych zniczy zapalonych na grobie przyjaciół. Podobno życie można porównać właśnie do takiej płonącej świecy. Gdy gaśnie, to z czającą sie w człowieku iskierką życia dzieje sie tak samo.
Niektóre świece gasną chyba przez przypadek. Pomyślał Pique wpatrujący się w wielkie zdjęcie swoich roześmianych przyjaciół w ozdobnej ramie, zawieszone nad komodą. A może ktoś im pomógł? Przywołał w myślach to dręczące go od kilku dni pytanie dusząc płomień jednej ze świec przy pomocy swoich palców. Nawet nie odczuł, że się poparzył. Ból fizyczny był niczym w porównaniu z tym psychicznym, który oczywiście dominowął i odbierał człowiekowi radość życia i chęci do wszystkiego. Najgorsze było chyba to, że nic nie dało się z nim zrobić.
Światło błyskawicy na kilka sekund oświetliło całe pomieszczenie zwiastując poteżny grzmot. Uderzył on w coś niepodal, a towarzyszył temu dźwięk jakby rozdzierającego się na pół nieba. Julia nawet nie odważyła się spojrzeć w którekolwiek okno. Słysząc owy dźwięk jej ciało zadrżało ze strachu a ona sama przymknęłą powieki. Przytuliła do siebie łkającą Lię jeszcze mocniej i usiadła na kanapie. Nawet teraz miała wrażenie, że stanie się obiektem drwin dla Pique, tak więc starała sie zachować wewnętrzny spokój i opanowanie, ale nie było to łatwe. Najchętniej schowałaby sie pod łóżkiem, tak jak robiła to w dzieciństwie. Ach, wtedy wszystko było o wiele prostsze.
Gerard widząc spłoszoną blondynkę powstrzymał uśmiech. Widać nie jest taka odważna, za jaką chce uchodzić. Rozsiadł sie wygodnie na przeciwległym końcu kanapy i uważnie obserwował przybliżającą sie do niego z każdym kolejnym wyładowaniem atmosferycznym, Julię, trzymającą w ramionach powoli zasypiające ze zmęczenia dziecko.
Była tak blisko, że czuł zapach jej szamponu, w którym wyraźnie dominowała zielona herbata, przemieszany oczywiście z charakterystycznym zapachem oliwki dla dzieci. Lia wciąż, już chyba nie do końca świadomie bawiła sie długimi, lekko kręconymi blond włosami swojej opiekunki.
Na początku mężczyzna tylko położył swoje ramie na oparciu kanapy, ale za chwile jakby zupełnie automatycznie przygarnął Julię do siebie i pocałował małą w czółko, na co ta lekko sie skrzywiła, albowiem przeszkadzał jej kujący zarost Gerarda, po czym położyła swoją malutką rączke na jego policzku jakby chciała go od siebie odepchnąć i odkręciła pokrytą ciemnymi włoskami główkę w drugą stronę. Od wypadku rodziców, nie powiedziała ani słowa. Owy fakt trochę niepokoił oboje jej opiekunów.
Wtuleni w siebie, wkrótce odpłynęli w krainę Mofeusza.
Bardzo wcześnie rano Julia, zbudzona uciążliwym chrapaniem Gerarda, przetarła zaspane oczy. Wciąż ogarnięta potrzebą snu i chęcią naładowania baterii na zbliżający się ciężki dzień, pewnie znowu ułożyłaby głowę na kolanach gGerarda i odpłynęła w nicość, gdyby nie to niepokojące uczucie pustki. Jej obolałe ramiona od ciągłego noszenia i tulenia córki Fabregasów dawały o sobie znać. Nie przeszkadzało jej to, po prostu czuła, że żyje. Chciała znów przygarnąć do siebie małą Lię, tyle, że nigdzie jej nie było...
— ~` * ¤ * `~ —
Kochane, a więc rozdział dopiero teraz. W kwestii usprawiedliwienia moge powiedzieć tylko tyle, że w maju mam maturę. Myślę, że nie muszę nic więcej tłumaczyć, to sie rozumie samo przez się. ;>
hah, Wy tak wszyscy tą mature przeżywacie. zobaczycie co to jest na studiach i dopiero będziecie narzekać ;b co do rozdziału - oceńcie same. przy okazji z nowym na TQPS się zareklamuję.
EDIT: a jakby ktoś sobie zażyczył, to moge nagłówek zrobić, no, ewentualnie tło ;p
C&J
Czy ja dobrze rozumiem, że dziecko zniknęło? Zresztą ja może niepotrzebnie panikuję. Gerard pewnie wziął Lię i gdzieś położył, żeby Julia odpoczęła, jak Bóg przykazał.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że w tym rozdziale emocje są opisane fantastycznie. Tak w ogóle to głównie na tym się on skupia. I bardzo dobrze. Raz, że przecież oni cierpią - i to widać, a dwa - że dzięki temu możemy ich lepiej poznać.
pozdrawiam :*
Ale że Lia zniknęła? :o
OdpowiedzUsuńnie moze byyc xd
Krotko krotko i nie wiem za bardzo co napisac.
Ciezko mi bylo czytac, o Fabsiu w czasie przeszlym. Nie potrafie wyobrazic sobie, ze to dzialony sie naprawde..
Buziaki! :*
Tyle emocji, kłaniam się nisko, mistrzowski opis.
OdpowiedzUsuńBiedna mała Lia, czasem dzieci więcej rozumieją niż nam się wydaje, ale gdzie ona się podziała?
Czekam z niecierpliwością na następny.
Pozdrawiam
Czo, jak, gdzie Lia? :O
OdpowiedzUsuńTaki troszkę przytłaczający rozdziała w dodatku to zaginięcie małej... :(
Rozumiemy, rozumiemy.
Czekam na kolejny ♥
Bardzo podoba mi się ten rozdział, naprawdę!
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim można się w nim dowiedzieć jak strata przyjaciół wpływa na głównych bohaterów. Co więcej mogę na ten temat powiedzieć? Myślę, że ból pozostanie na zawsze, ale jak to się mówi, zapewne niedługo ''wezmą się w garść'', bo trzeba zaopiekować się dzieckiem. Biedna, mała Lia ciągle płacze... Ech, co za tragedia...
Czekam z niecierpliwością na nowość.
Pozdrawiam Was serdecznie ;*
PS: też mam w maju maturę, masakra... w każdym bądź razie - powodzenia!! :)
Ktoś porwał małą Lię?! Albo... albo nie wiem co nawet.
OdpowiedzUsuńTo straszne co muszą przeżywać. Stracili przyjaciół, a Lia rodziców. Tylko, że na pewno nie z własnej winy umarli. Ktoś musiał im "pomóc" w tym.
Czekam na następny! Pozdrawiam :*
Rozdział bardzo mi się podoba :) Z niecierpliwością czekam na następny, żeby dowiedzieć się jak rozwinie się akcja :)
OdpowiedzUsuńI dziękuję za odwiedzenie mojego bloga :D
Hahaha dokładnie tak - studia są o wiele gorsze niż matura, którą ja mam co pół roku :P ale przeżyjesz maturę i będziesz mieć długie wakacje :-)
OdpowiedzUsuńHmmm powiem Wam, że rozdział znów smutny, no ale taki jest po prostu wątek. Najbardziej mi żal małej Lii, która nie jest niczemu winna ;'( Ciekawa jestem kiedy Julia i Gerard zaczną się do siebie zbliżać. Chociaż i tak myślę, że jest progres.. I co się stało z małą? Gdzie zniknęła?
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :-)
Boskie opowiadanie. Bardzo mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńDzięki że mnie odwiedziłyście i zostawiłyście link do swojego bloga.
Dodaje do obserwowania ;)
Pozdrawiam i całuje Lena :*
Dlaczego ja dopiero teraz zaczęłam czytać to opowiadanie ? o.O
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam pierwszy rozdział, to aż mi się płakać zachciało, ale to może fakt, że emocje po wczorajszym meczu jeszcze ze mnie nie uszły, a do tego taka smutna część i beznadziejna pogoda za oknem... Drugi rozdział humoru mi nie poprawił, ale nie znaczy to, że mi się nie podobał. Blog jest świetny i czekam na kolejny rozdział ;)
Plus dodaję do obserwowanych i polecanych u siebie ;)
http://unbreakable18.blogspot.com/
Jeden z lepszych blogów o piłkarzach
OdpowiedzUsuń.Rozdział jak zwykle GENIALNY!
Ale troszkę dołujący.
NIe wiem tylko dlaczego :<
a teraz zapraszam na 13 rozdział z życia Sary. Może Cię nieźle zaskoczyć :D
http://themoordeath.blogspot.com/
No Lię mi zgubilyscie xddd
OdpowiedzUsuńMasakra,mam nadzieje, ze nic jej sie nie stanie...
Ehh... To na prawde straszne co dzieje sie z tym biednym dzieckiem i jego opiekunami, widac ze bardzo cierpia
Lia zaginęła.. hm, może dziewczynka po prostu schowała się gdzieś? Ona jest małym dzieckiem, a nie geniuszem zbrodni, nie mogła przecież odejść daleko. Poza tym muszę po raz tysięczny powiedzieć, że wszystko jest cudownie opisane <3 A burza jest piękna, a nie straszna, no xd Choć w sumie w ich położeniu byle głupota może wywołać przypływ przerażenia. Dobrze, że to tylko fikcja i naprawdę nigdy takie zdarzenie nie będzie miało miejsca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
GDZIE JEST LIA ?! To Gerard w nocy położył ją do łóżeczka, tak?? Od kiedy można półtorej miesięczne dziecko zgubić? xD
OdpowiedzUsuńCudowny opis burzy, zachwyciłam się nad nim, bo jest po prostu genialny *.*
Szkoda mi Małej, Juli i Gerarda tak strasznie cierpią :/
Czekam na kolejny *.* Szkoda, że dodawane są w tak długim odstępie czasu, ale wybaczam Wam skoro macie maturę ._.
Weny życzę :)
widać burza zbliża ludzi :D
OdpowiedzUsuńkurde, zgubili dziecko? xD aż boję się pomyśleć co będzie w następnym rozdziale! ;p
kurcze, kocham Twoje opisy, jesteś świetna! <3
czekam na następny! :)
Biedna Lia... Nie wie co się dzieje, chce do rodziców, a ich ciągle nie ma :( Aż się serce kraja na myśl o tym... No ale nie musiała od razu z tego powodu uciekać i się chować... Gdzież ona może być?
OdpowiedzUsuńRozdział napisany cudownie, bardzo mocno oddający wszystkie te przytłaczające emocje.
Czekam na ciąg dalszy! :)
Jest pięknie, co prawda nie wiadomo jeszcze jak się ma to wszystko dziać między Gerardem, a Julią, ale Lia chyba wszystko załagodzi ;)
OdpowiedzUsuńNadrobiłam i jestem z siebie meeeeeeega dumna, powiem Ci! No tak, nie mogę powiedzieć, że gimnazjum to katorga, bo wiem, że matura i studia to coś o wiele gorszego, więc zamilknę na wieki chyba :) zakręciła mi się łezka w oku. Naprawdę, sposób w jaki to jest napisane daje dużo do myślenia. Przypomniało mi się jak moja mama powiedziała po śmierci babci, że "nie wiadomo czyja świeca zgaśnie pierwsza", skojarzyłam to z tymi świecami, więc dałyście mi do myślenia po raz kolejny. Wczoraj była u mnie burza i czułam się, jakby to było napisane stosunkowo niedawno, więc wiesz :) Powiedzcie mi lepiej GDZIE JEST LIA?! O mało zawału nie dostałam! Czekam na kontynuację, pozdrawiam, luuvmysahineq
OdpowiedzUsuńnominowałam was do Liebster award na blogu Love-like-jojic.blogspot.com :)
UsuńLia zniknęła?! Ale jak to? :O Co wyście tu narobiły? :OOO Mam nadzieję, że między Gerardem i Julią coś się wykluję, a mała Lia będzie szczęśliwa (jak już ja znajdą). Adminka Tyska ma rację- burza zbliża ludzi :D <3
OdpowiedzUsuńW każdym razie czekam na następny i życzę powodzenia na maturze <3
Super rozdział :) Na prawdę wciągający. To smutne, że w jednej sekundzie mamy jeszcze rodzinę, przyjaciół, a w drugiej już nie. :C
OdpowiedzUsuńNo, to czekam na trójkę, żeby dowiedzieć się, gdzieś zniknęła Lia!
Pozdrawiam! :)
Nominowałam cię do Liebster Award :*
OdpowiedzUsuńSzczegóły u mnie :
http://milosc-jest-jak-kosmos-bezkonca.blogspot.com/
Mistrzowsko opisujecie wszystkie uczucia, myśli i 'wewnętrzne rozterki', że tak to nazwę :D O ile za Fabregasem nie przepadam (no dobra, w sumie to może nawet nic do niego nie mam) to jakoś tak mi się dziwnie pusto robi jak czytam o nim w formie przeszłej.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i jeszcze chciałam dodać, że opowiadanie ma niesamowity klimat :D
Świetnie to wszystko opisujecie. Czytając to czuje jakbym była tam z nimi...
OdpowiedzUsuńGdzie jest Lia ?! o.O
Czy ta mała zniknęła ? Ale przecież to jest małe dziecko i raczej sama z domu nie wyszła ... O.O
OdpowiedzUsuńSwoją drogą , opowiadanie jest fantastyczne i ma naprawdę niesamowity klimat .
Z niecierpliwością czekam na następną część . Pozdrawiam . ;*
Jejuu jak mi się to podoba! Aż chce się więcej!
OdpowiedzUsuńJest cudne <3
wspaniałe! :)
OdpowiedzUsuńkibicuję Realowi, ale podoba mi się twoje opowiadanie!
zapraszam do mnie: http://sophieicristiano.blogspot.com