środa, 21 maja 2014

informacja

Nowy rozdział pojawi się prawdopodobnie w czerwcu. 
Przepraszamy, że ostatnio nie komentujemy, ale mamy masę obowiązków, których nie da się odłożyć na później.
Możecie być pewne, że z uwagą śledzimy losy bohaterów na Waszych blogach. 
Niedługo wracamy w pełnym słowa tego znaczeniu. 
Pozdrawiamy! ;>

C&J

poniedziałek, 5 maja 2014

trzy.

5 rano, kuchnia w domu Fabregasów.

- Cesc? Co ty tu robisz o tej porze? Przecież za kilka godzin masz trening. Kładź się, a ja zajmę się Lią. -
Rzekła na wpół przytomnie Julia kiedy jej zaspane oczy ujrzały w kuchni Fabregasa trzymającego w swoich ramionach dziewczynkę. Bywało tak, że Hernandez często nocowała u swoich przyjaciół i tak jak przystało na matkę chrzestną z prawdziwego zdarzenia, pomagała Danielli w opiece nad córką, szczególnie wtedy, jeśli Cesca nie było w domu, a jego małżonka nie czuła się najlepiej. Dani nie ufała opiekunkom a Julia, która dysponowała ostatnio dużą ilością wolnego czasu nigdy nie narzekała. Uwielbiała to malutkie dzieciątko już od momentu, kiedy trzymając dłoń na brzuchu przyjaciółki czuła kopnięcia jej dziecka. A właściwie to nawet i wcześniej. 

Mała nie spała. Była wyraźnie zaniepokojona co uzewnętrzniało sie w jej zachowaniu. Jej  niebieskie, zapłakane oczka, lustrzane odbicie tych Cesca wpatrywały się w blondynkę błagalnie. Lia wyciągnęła swoje malutkie rączki w kierunku cioci i kilkakrotnie zacisnęła je w piąstki, co było jasnym sygnałem do tego, że domaga się właśnie jej. Mężczyzna, który zdawał się tego nie zauważać przygarnął ją do siebie, jakby nie był zadowolony z faktu, że dziewczynka najwyraźniej nie czuje sie komfortowo w jego towarzystwie. Zamiast tego, że się uspokoi w jego ramionach osiągnął zupełnie odwrotny efekt. Wszechobecną ciszę przerwał płacz małej, który z każdą chwilą narastał i roznosił sie po całym domu.
W odpowiedzi Julia usłyszała tylko głośny śmiech, jakby brunet chciał zamaskować nim płacz Lii. Zabrzmiał on naprawde złowieszczo. Ciało blondynki mimowolnie przeszły nieprzyjemne dreszcze. 
Ten zbyt pewny siebie uśmiech...
To charakterystyczne spojrzenie...
Ten błysk w oku...
To wszystko sprawiło, że Julia niemal natychmiast oprzytomniała i odnalazła sie w otaczającej ją rzeczywistości. Niemal wyrwała mu dziecko z objęć, kiedy zdała sobie sprawe kim jest.
- Rico - Rzuciła z pogardą w głosie a w jej głowie zaświeciła się czerwona lampka, która ostrzegała ją o zagrożeniu, jakie mógł sprawić tenże osobnik płci męskiej.
Rico, a właściwie Federico Fabregas był niedawno odnalezionym bratem bliźniakiem Cesca. Byli podobni do siebie jak dwie krople wody, ale jeśli chodziło o charakter różnili się niesamowicie. Bracia Fabregas byli niczym dwa identyczne bieguny tego samego magnesu. Niby wyglądali tak samo, ale jakaś niewidzialna siła ich od siebie odpychała, chociaż łączyły ich więzy krwi. Czarnym charakterem w tej historii o rozdzielonych bliźniakach bez wątpienia był Rico, być może dlatego, że według niego, to on miał mniej szczęścia albowiem został z matką i przez większą część swojego życia żył w błogiej nieświadomości o swoim pochodzeniu. Owa kobieta wiedziała jednak, że nie może zabierać swojego sekretu do grobu. Przed śmiercią wyjawiła starszemu synowi całą prawdę, która wywróciła cały jego świat do góry nogami, albowiem gdzieś tam, na drugim końcu świata żył ktoś, komu - jak potem odkrył - wiodło sie znacznie lepiej w czasie kiedy on nie miał nikogo i musiał radzić sobie ze wszystkim sam, nawet nie do końca legalnie. Znienawidził Cesca, zanim go poznał. Cały czas towarzyszyła mu świadomość, że gdyby to on był tym bliźniakiem, który pozostał u boku ojca, to wiodłoby mu się znacznie lepiej. Przepełniały go żal, wściekłość i nieopanowana żądza zemsty. Młodszy brat go nie obchodził. Chciał zburzyć jego szczęście by Cesc choć przez chwile doświadczył tego co on. Rico pragnął sławy, pieniędzy i życia na wysokim poziomie. A kiedy poznał Danielle, zapragnął także i jej. Federico dusił jednak to wszystko w sobie, grając doskonale rolę brata, któremu się w życiu nie powiodło i którego życie znowu nabrało sensu, poprzez odnalezienie swoich bliskich. Grał tak umiejętnie, że powinien dostać Oscara, jednak byli tacy, którzy szóstym zmysłem wyczuwali jego niecne zamiary. Wśród tych osób była także i Julia, która zbyt wiele w życiu przeszła, by nabrać sie na takie bajeczki. Momentami starała sie uświadomić przyjaciołom ich ślepote poprzez drobne aluzje, ale nigdy nie traktowano jej poważnie. 

- Julia, kochanie... Jakże niemiło mi cię znowu widzieć. - Podjął starszy Fabregas. Przy niej nigdy się nie krył ze swoimi zamiarami. Odczuwał niemałą satysfakcję pozwalając jej na robienie z siebie idiotki, kiedy ostrzegała przed nim Cesca. Śmiał się w duchu dalej brnąc w odgrywanie roli troskliwego, niemal świętego brata. Nikt nie wierzył Julii. Nawet Pique twierdził, że przesadza i chyba coś jej się uroiło w tej blond włosej główce. Jednak do czasu. Federico zbliżył się do Hernandez i chyba zamierzał musnąć wargami jej blady policzek, jednak zdążył tylko odgarnąć za ucho zabłąkany kosmyk blond włosów jaki nasunął się jej na twarz. Kobieta odsunęła sie od niego i z pewnością opuściłaby kuchnię gdyby nie napotkała na swojej drodze przeszkody w postaci niezbyt zadowolonego przybyciem nieproszonego gościa Gerarda. Położył on swoje dłonie na jej biodrach skutecznie ją tym samym unieruchamiając. W innej sytuacji Hernandez zapewne kazałaby mu je zabrać pod groźbą ich utraty, tym bardziej, że w owej chwili nie była mile nastawiona. Pique zdawał sobie z tego sprawę. Przewidział, że mogłaby oddać mu Lię i niczym broniąca swojego młodego lwica zaatakować Fabregasa. Biorąc pod uwagę jej niewielki wzrost i wage to całe zajście wyglądałoby raczej komicznie. Julia słynęła z wybuchowego charakteru, który nie sposób było okiełznać, czasami pakowała sie przez to w kłopoty a czasami oznaczało to, że ktoś inny będzie je miał. 
Choć Lia już troche się uspokoiła, jej oczęta wciąż przepełnione były łzami. Spoglądała ona na Gerarda uważnie opierając główkę na ramieniu swojej opiekunki. Choć obrońca nigdy nie przepadał za dziećmi ten widok go troche rozczulił. W jego wieku już sam powinien mieć co najmniej dwójkę takich małych i uroczych istotek a tymczasem on nie potrafił nawet znaleźć swojej drugiej połówki z którą mógłby się dzielić takim szczęściem. Nachylił się i pocałował małą w czółko a potem skierował swoje spojrzenie na Fabregasa. Towarzy szyło mu przy tym jakieś dziwne uczucie. Dopiero co stracił swojego najlepszego przyjaciela, a teraz jego wizualna kopia stała kilka kroków przed nim. Jego serce zalała fala tęsknoty i żalu.  I niech Bóg mu wybaczy, ale tak strasznie żałował, że to Federico nie znalazł się w samochodzie Francesca i to nie jego ciało spoczywa teraz kilka metrów pod ziemią. Jak to sie dzieje, że wartościowy człowiek ginie a taka szuja dalej chodzi po tym świecie?
- Jak sie tu dostałeś? - Zapytał Pique spokojnie. W odpowiedzi Federico wyciągnął z kieszeni klucze i pomachał nimi zaledwie kilka centymetrów przed oczami Julii. Chyba bardzo chciał ją sprowokować. W każdym razie przywołał swoim działaniem wspomnienia o tym, że przecież jeszcze nie tak dawno mieszkał tu jakiś czas, razem z Fabregasami, bo oczywiście Cesc przygarnął do siebie brata, który nie miał sie gdzie podziać. Dźwięk kluczy zaciekawił Lię, więc na chwile obróciła swoją ciemnowłosą główkę w kierunku jego źródła. Widząc uśmiechniętą twarz Federico wzdrygnęła sie i wtuliła w ramiona Julii. Dziewczynka bała się go a przecież powinna tak garnąć się do wujka Fabregasa, który wyglądał identycznie jak jej tatuś. 
- Wiedziałem, że jeszcze kiedyś mi się przydadzą. - Podjął z nutą satysfakcji w głosie. - Nie mogłem pozostać obojętny na wieść o takiej tragedii. Przyjechałem najszybciej jak tylko mogłem. Muszę zaopiekować się moją bratanicą. - Rzekł najzupełniej poważnie w taki sposób, że nawet Julia na moment dała sie nabrać, że obudziły się w nim ludzkie uczucia. Rico za dużo się rozglądał po domu, jakby bardziej był zainteresowany przejęciem majątku niż zaopiekowaniem się dzieckiem, które mogłoby okazać się kłopotliwe. Julia i Gerard wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia, kiedy piłkarz podszedł do Fabregasa i poklepał go po ramieniu. 

- Lia z pewnością doceni obecność wujka w jej życiu, ale to my się nią zaopiekujemy. - Uprzejmie wyjaśnił Gerard. Federico chyba zamierzał wtrącić coś od siebie, jednak Julia nie dała mu dojść do słowa.
- Jak sami się ostatnio dowiedzieliśmy to nas Fabregasowie wybrali na opiekunów małej w razie gdyby ich zabrakło... -
- I choć mieliśmy co do tego wątpliwości, to teraz już jesteśmy pewni, że damy rade. - Pique objął Julię ramieniem na co ona odpowiedziała mu nieco wymuszonym uśmiechem. Wszystko było lepsze niż oddanie Lii pod opieke bratu Cesca. Zachowywał sie zbyt podejrzanie co nie uszło ich uwadze. I choć zazwyczaj w niczym się nie zgadzali to w tym wypadku było inaczej.
Pique wyciągnął ręke po klucze, a kiedy Rico już mu je oddał to zanotował w pamięci aby i tak na wszelki wypadek zmienić wszystkie zamki. Bezpieczeństwo i dobro Lii były teraz jego priorytetem.  Federico w środku gotował się ze złości, ale starał się tego nie uzewnętrzniać. Przecież ta blondi i ten pseudo piłkarzyna nigdy za sobą nie przepadali, a teraz starają się mu wcisnąć bajeczke o wspólnym zaopiekowaniu sie jego bratanicą? Dziwne. W każdym razie on będzie czekał na to, kiedy powinie im się noga. Przecież ten cały majątek Cesca należy się jemu, a nie tej małej beksie.  


— ~` * ¤ * `~ —  

maj. to słowo wyraża więcej, niż tysiąc słów. dla jednych wiąże się ono z maturami (o tak, trzymamy kciuki za Julię;) dla innych z przypomnieniem o zbliżających się wakacjach, a dla studentów z uświadomieniem jak mało czasu pozostało do sesji a przecież jeszcze tyle nauki! ;)
tak mnie jakoś na refleksję wzieło.
stwierdziłyśmy z Julią, że rozdział wyszedł nam co najmniej zaskakujacy. same nie miałyśmy w planach tego jak widać ważnego bohatera, który bez wątpienia wpłynie na fabułę. 
a Wy co myślicie?

edit:       Jestem i ja.  Tak jak Claudia mówi - trzymajcie za mnie kciuki bo ta matura to masakra jakaś ;> Mam nadzieję, że ten post sie Wam podoba. Starałyśmy się. Trzymajcie sie cieplutko! ;> 

C&J 

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

dwa.

Choć to dopiero godziny popołudniowe, niebo z powodu zapowiadanej burzy pociemniało w zaskakująco szybkim tempie, skutecznie przedłużając tę i tak zresztą zapewne bezsenną, nadchodzącą noc o kilka godzin. Bezlitosny wiatr wyginał rozłożystymi koronami drzew z taką siłą, jakby miał zamiar je poprzewracać, uprzednio wyrwając z korzeniami z porośniętego soczystą, zieloną trawą podłoża. Krople deszczu nieprzerwanie, z coraz większą siłą udarzały o dach w rytm smutnej melodii. Podobnie było z płaczem Lii, który z każdą chwilą narastał. Nawet tak uwielbiana przez nią maskotka wylądowała na podłodze. Mała wyraźnie potrzebowała bliskości. Poczucie, że nie jest sama, równomierne bicie serca w które była wsłuchana miały ją uspokoić, być potencjalnym lekarstwem, które ukoi jej ból jej małego serduszka. Zaróżowione od płaczu, urocze, niebieskie oczka, jakie to maleństwo odziedziczyło po Fabregasie zalane były łzami, które leniwie, jedna po drugiej spływały po jej purpurowych policzkach. Julia przy pomocy śnieżnobiałej, nawilżonej chusteczki jaką wyjęła z niebieskiego pudełka znalezionego w tej chwili pod ręką, starała sie otrzeć słone krople z tego niemal anielskiego, dziecięcego oblicza, jednak bezskutecznie, bo z każdą chwilą pojawiały sie nowe. Nie tylko mała dziewczynka opłakiwała stratę rodziców, nawet przyroda robiła to razem z nią. Lia licząca sobie niespełna półtora roku, nie do końca jeszcze wszystko rozumiała, ale z pewnością wyczuwała. Julia i Gerard bardzo starali się nie uzewnętrzniać przy niej swoich uczuć, tym bardziej teraz, po ostatnim pożegnaniu swoich przyjaciół, ale na niewiele się to zdało. To, że owa dwójka wreszcie przyjęła tą stratę do wiadomości, wcale nie oznaczało, że się z nią pogodziła, bo na to chyba nigdy sie nie zdobędą.

Brak prądu nie działał na Hernandez pozytywnie. Czuła się nieswojo, bo jakby nie patrzeć, choć bywała w domu Danielli i Cesca częśćiej niż w swoim, to teraz miażdżyła ją przytłaczająca pustka i powracające wspomnienia, które wiązały sie niemal z każdym elementem wystroju tego domu. Przecież urządzała go razem z przyjaciółką, powinna czuć sie jak u siebie, dlaczego więc było wprost przeciwnie? Może dlatego, że Dani była sercem i duszą tego domu, bez niej nigdy już nie będzie tak samo. Co z tego, że nawet teraz w uszach kobiety rozbrzmiewał beztroski i bardzo realistyczny śmiech brunetki, albo, że wyczuwała jej obecność. Hernandez wciąż miała nadzieję, że drzwi wejściowe zaraz się uchylą a w nich pojawi się para przyjaciół cicho szepczących między sobą i starających się zapanować nad chichotem, bo Cesc znowu zapomniał. Naprawdę, ja nie wiem o czym ty myślisz w takich chwilach! Naśmiewała się z niego Daniella zabawnie wywracając przy tym oczami. O tobie. Czyli o kobiecie, która uczyniła mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Odpowiadał za każdym razem po czym czule całował ją w usta. Top wszystko wywoływało ukłucie zazdrości w sercu Julii, ale przede wszystkim była zadowolona z tego, że jej najlepszej przyjaciółce wszystko się układa i że  wreszcie spotkała wartościowego mężczynę, z którym będzie mogła nie tylko spędzić reszte życia, ale także się nim cieszyć. 
Stojące na stoliku i na komodzie świece, które uwalniały tak uwielbiany przez panią Fabregas zapach wanilii i swoim światłem odrobinę rozjaśniały wszechobecną ciemność, chcąc nie chcąc kojarzyły sie blondynce ze światłem kolorowych zniczy zapalonych na grobie przyjaciół. Podobno życie można porównać właśnie do takiej płonącej świecy. Gdy gaśnie, to z czającą sie w człowieku iskierką życia dzieje sie tak samo.

Niektóre świece gasną chyba przez przypadek. Pomyślał Pique wpatrujący się w wielkie zdjęcie swoich roześmianych przyjaciół w ozdobnej ramie, zawieszone nad komodą. A może ktoś im pomógł? Przywołał w myślach to dręczące go od kilku dni pytanie dusząc płomień jednej ze świec przy pomocy swoich palców. Nawet nie odczuł, że się poparzył. Ból fizyczny był niczym w porównaniu z tym psychicznym, który oczywiście dominowął i odbierał człowiekowi radość życia i chęci do wszystkiego. Najgorsze było chyba to, że nic nie dało się z nim zrobić.  
Światło błyskawicy na kilka sekund oświetliło całe pomieszczenie zwiastując poteżny grzmot.  Uderzył on  w coś niepodal, a towarzyszył temu dźwięk jakby rozdzierającego się na pół nieba. Julia nawet nie odważyła się spojrzeć w którekolwiek okno. Słysząc owy dźwięk jej ciało zadrżało ze strachu a ona sama przymknęłą powieki. Przytuliła do siebie łkającą Lię jeszcze mocniej i usiadła na kanapie. Nawet teraz miała wrażenie, że stanie się obiektem drwin dla Pique, tak więc starała sie zachować wewnętrzny spokój i opanowanie, ale nie było to łatwe. Najchętniej schowałaby sie pod łóżkiem, tak jak robiła to w dzieciństwie. Ach, wtedy wszystko było o wiele prostsze. 
Gerard widząc spłoszoną blondynkę powstrzymał uśmiech. Widać nie jest taka odważna, za jaką chce uchodzić. Rozsiadł sie wygodnie na przeciwległym końcu kanapy i uważnie obserwował przybliżającą sie do niego z każdym kolejnym wyładowaniem atmosferycznym, Julię, trzymającą w ramionach powoli zasypiające ze zmęczenia dziecko. 
Była tak blisko, że czuł zapach jej szamponu, w którym wyraźnie dominowała zielona herbata, przemieszany oczywiście z charakterystycznym zapachem oliwki dla dzieci. Lia wciąż, już chyba nie do końca świadomie bawiła sie długimi, lekko kręconymi blond włosami swojej opiekunki. 
Na początku mężczyzna tylko położył swoje ramie na oparciu kanapy, ale za chwile jakby zupełnie automatycznie przygarnął Julię do siebie i pocałował małą w czółko, na co ta lekko sie skrzywiła, albowiem przeszkadzał jej kujący zarost Gerarda, po czym położyła swoją malutką rączke na jego policzku jakby chciała go od siebie odepchnąć i odkręciła pokrytą ciemnymi włoskami główkę w drugą stronę. Od wypadku rodziców, nie powiedziała ani słowa. Owy fakt trochę niepokoił oboje jej opiekunów. 
Wtuleni w siebie, wkrótce odpłynęli w krainę Mofeusza.
Bardzo wcześnie rano Julia, zbudzona uciążliwym chrapaniem Gerarda, przetarła zaspane oczy. Wciąż ogarnięta potrzebą snu i chęcią naładowania baterii na zbliżający się ciężki dzień, pewnie znowu ułożyłaby głowę na kolanach gGerarda i odpłynęła w nicość, gdyby nie to niepokojące uczucie pustki. Jej obolałe ramiona od ciągłego noszenia i tulenia córki Fabregasów dawały o sobie znać. Nie przeszkadzało jej to, po prostu czuła, że żyje. Chciała znów przygarnąć do siebie małą Lię, tyle, że nigdzie jej nie było...

— ~` * ¤ * `~ —  

Kochane, a więc rozdział dopiero teraz. W kwestii usprawiedliwienia moge powiedzieć tylko tyle, że w maju mam maturę. Myślę, że nie muszę nic więcej tłumaczyć, to sie rozumie samo przez się. ;>

hah, Wy tak wszyscy tą mature przeżywacie. zobaczycie co to jest na studiach i dopiero będziecie narzekać ;b co do rozdziału - oceńcie same. przy okazji z nowym na TQPS się zareklamuję.  
EDIT: a jakby ktoś sobie zażyczył, to moge nagłówek zrobić, no, ewentualnie tło ;p


C&J

poniedziałek, 17 marca 2014

jeden.

Ludzie co prawda odchodzą, ale na zawsze żyją w naszych sercach.



Julia w bardzo charakterystyczny dla siebie, może nawet odrobinę niedbały sposób odgarnęła blond grzywkę z czoła. Wciąż nie potrafiła pojąć tego co się stało, to była dla jej umysłu kompletna abstrakcja.
Czuła się jakby znowu przyszło jej sie zmagać z najgorszym koszmarem, który  nie daje jej spać. Tyle, że w normalnych warunkach po takowym zawsze można się obudzić i potem odetchnąć z ulgą powtarzając w myślach "Uff, to był tylko sen." Tym razem jednak musiała sie zmierzyć z rzeczywistością, bardzo brutalną rzeczywistością.
Wodospad słonych łez spływał po jej lekko zaróżowionych policzkach. Nie potrafiła go zatrzymać, nawet nie zamierzała. Pragnęła wreszcie dać upust swoim emocjom. Serce młodej kobiety wypełniał żal a przytłaczająca pustka zdawała sie je pożerać. Czuła sie fatalnie. Nie mogła poradzić sobie z poczuciem bezsilności, które ostatnio jej jakby nie opuszczało, za każdym razem atakowało na nowo pozbawiając wszelkich sił i nadziei na lepsze jutro. Gdyby mogła z pewnością zrobiłaby wszystko by odwrócić bieg wydarzeń, by zapobiec tak straszliwej tragedii.


Gerard przyjechał najszybciej jak tylko mógł, przy okazji łamiąc niezliczoną ilość przepisów drogowych. Gnał przed siebie swoim sportowym autem niczym wariat, nie zważając na to, iż wystarczyłby jeden fałszywy ruch, chwila nieuwagi a sam mógłby wylądować w czarnym, foliowym worku na zwłoki.
On także nie dowierzał temu co wydarzyło sie nie dalej jak kilka godzin temu. Miał wrażenie, że przyszło mu wystąpić w filmie z kompletnie spapranym scenariuszem. Zwątpił we wszystko. Uniósł swoje błękitne oczy ku rozgwieżdżonemu niebu a z jego ust padło nieme pytanie: "Dlaczego, cholera, dlaczego?" Nie uzyskał jednak żadnej odpowiedzi.
Przecież dopiero co rozmawiał z Cescem. Śmiali się z nowej fryzury Messiego, wygłupiali na treningu a potem przeżywali decyzję Puyola, starego przyjaciela na którego zawsze mogli liczyć i który zawsze wspierał ich swoimi radami, również w życiu prywatnym. Jutro mieli iść z nim i z chłopakami na piwo.
Nie pójdą.
Oczy mu się zaszkliły przez co obraz stał sie jeszcze bardziej niewyraźny. W ostatniej chwili wyminął starszego policjanta z wąsikiem, odzianego w służbowy mundur po czym wszedł do środka. Opuszkami palców otarł łzy, które skumulowały się w kącikach jego dużych, przyciągających uwagę płci przeciwnej oczu. Musiał być twardy, musiał kontrolować swoje emocje, przecież chłopaki nie płaczą.

Hernandez wyglądała jak siedem nieszczęść. Rozmazany makijaż, potargane blond włosy... to zagubione  i  jakby nieobecne spojrzenie. W obecnej chwili wydawała mu się taka delikatna i krucha, on natomiast momentalnie odczuł w sobie niepohamowaną chęć zaopiekowania się nią.
Nie mógł dłużej patrzeć na jej zaczerwienione od płaczu oczy. Podszedł bliżej i wręczył jej biały, plastikowy kubek wypełniony do połowy wodą.
- Dziękuję. -
Rzekła cichutko i w zasadzie tylko z grzeczności upiła łyk przezroczystej cieczy. Odstawiła kubek na parapet starając się zapanować nad drżeniem rąk co oczywiście w obecnej chwili było nie łatwym zadaniem.
- Co teraz będzie? -
Spytała łamiącym się głosem wpatrując sie przy tym w również pogrążoną w smutku twarz Pique.
Gerard bez słowa zbliżył sie do niej i po prostu zamknął ją w swoich silnych ramionach. Nie wiedział co ma powiedzieć, że niby wszystko będzie dobrze? Otóż nie będzie. Życie Cesca i Danielli zakończyło sie w najmniej spodziewanym momencie...
- Nie wiem, naprawdę nie wiem. -
Odparł szczerze.
- Ale wiesz co? Musimy być silni. Lia nas potrzebuje. -
Julia oparła głowę na klatce piersiowej mężczyzny. Wsłuchiwanie się w równomierne bicie jego serca i bliskość jaką jej oferował sprawiały, że czuła sie bezpiecznie i choć na sekunde potrafiła zapomnieć o wszystkim co ją gryzło a także sprawiało, że przestawała wierzyć, że jej dalsze życie ma jeszcze sens. Pique oparł brodę o jej głowe i wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt gdzieś przed sobą, gładził uspokajająco plecy blondynki.

— ~` * ¤ * `~ —  

Generalnie to mamy niespodziewaną obsuwę. Miałyśmy dodawać nowe rozdziały co dwa tygodnie, jednak nic z tego nie wyszło. Dlaczego? Zapytajcie Claudii. ;>

nie, zapytajcie Julii. ;) 
hah, się dzisiaj wypowiedziałam, że ho ho. 
EDIT: zainteresowanych moim TQPS zawiadomię, że nie wiem kiedy coś nowego.  jak widać zresztą nie mam ostatnio głowy do pisania.


C&J

środa, 26 lutego 2014

prolog


Julia Hernandez?
Marszczysz brwi usiłując przypomnieć sobie jakąkolwiek przedstawicielkę płci pięknej o podobnym imieniu czy nazwisku, jednak bezskutecznie. Cóż, najwidoczniej nie była warta zapamiętania. Przemyka ci przez myśl a na twojej twarzy pojawia sie ten charakterystyczny, łobuzerski uśmiech, który jak magnes przyciąga te wszystkie panienki spragnione mocnych wrażeń i niezobowiązujących przygód. Nie zamierzasz się wiązać. Interesuje cię tylko zabawa na jedną noc, więc nie powinno wymagać się od ciebie znajomości dokładnych danych personalnych twoich nowych zdobyczy, nieprawdaż?
Julia Hernandez.
A jednak czarna skrzynia w twoim umyśle, która przechowuje według ciebie nic nie warte wspomnienia podsuwa ci obraz drobnej blondynki o oczach tak intensywnie niebieskich jak wody Atlantyku. Jest właścicielką kuszących, kobiecych kształtów, jednak ty skupiasz sie na tym subtelnym, cieszącym oczy uśmiechu jaki posyła Danielli, kiedy ta podaje jej maleńką istotę o wdzięcznym imieniu wymyślonym przez Fabreasa.
- Lia. - Powtarza cicho, jednak nie na tyle, byś nie mógł jej usłyszeć. 
Julia Hernandez!
Wreszcie otrząsasz się, bo zdajesz sobie sprawę, że niemal anielskie oblicze dość często łączy sie z diabelskim charakterem. Randka na którą namówił cię Cesc okazała sie kompletnym niewypałem. Kobieta twoich marzeń okazała się być wyniosła, zbyt pewna siebie a do tego zbyt często raczyła cię złośliwymi uwagami. Zazwyczaj pokornie znosisz krytykę, ale baby, która uważa, że zna się na piłce znacznie lepiej niż ty (a przecież jesteś zawodowym piłkarzem) z pewnością słuchał nie będziesz!
Tak właśnie spostrzegasz Julię Hernandez, dlatego wcale nie zamierzasz zawracać sobie nią głowy. Tylko, że to będzie cholernie trudne, bo macie przecież Lię, a wy jako świeżo upieczeni rodzice chrzestni będziecie często mieć ze sobą styczność.



Gerard Pique!
Grymas na twojej zazwyczaj uśmiechniętej twarzy wygląda nieco dziwnie. W każdym razie ty już dopasowałaś do niego wizerunek wiecznego playboya tak jak ostatni element do układanki. Przecież idealnie do niego pasuje, nie możesz się mylić, ty doskonale znasz takich jak on, prawda? 
Trochę zazdrościsz Danielli - tak wspaniałych mężczyzn jak Cesc nie spotyka sie codziennie - jednak sama przed sobą nigdy sie do tego nie przyznasz. Jesteś już dużą dziewczynką i powinnaś radzić sobie sama. Facet to tak naprawdę duże dziecko, którym trzeba sie zajmować i które bardzo często psoci. Po co ci taki kłopot?
Czy to nie paradoksalne? Potrzebujesz miłości, ale boisz się kochać. Już od ponad roku nie chodzisz na randki. Nie, to nie tak, że nikt cie nie zaprasza, bo przecież propozycji jet mnóstwo... Dlaczego więc z nich nie korzytasz? Przecież tak bardzo chcesz zmienić swoje życie.
Gerard Pique.
Ah, zapomniałabyś! Ostatnio zrobiłaś dość odważny krok, ale chyba w złą stronę. Spotkałaś się z nim, jednak to nie była randka, tylko katastrofa, której można było zapobiec. Żałujesz, że dałaś się namówić Danielli, która chyba chciała zabłysnąć w roli swatki.
Nie możesz zaprzeczyć. Pique jest bardzo atrakcyjnym mężczyzną, a kobiety lgną do niego jak pszczoły do miodu. Kiedy wspominasz jego diabelnie przystojne oblicze twoje ciało przechodzą przyjemne dreszcze. Jest od ciebie znacznie wyższy. Za każdym razem gdy unosisz głowę by na niego spojrzeć podświadomie pragniesz by zamknął cię w swoich silnych ramionach. Wtulona w niego zapomniałabyś o problemach i życiowych porażkach, które ostatnio tak często lubią o sobie przypominać.
Gerard Pique?
To nie jest facet dla ciebie. Wy nawet nie potraficie ze sobą rozmawiać. Co chwilę toczycie bitwy na słowa a upominania Fabregasów nie pomagają.
Patrzysz na niego ukradkiem kiedy nachyla się nad łóżeczkiem Lii i stroi śmieszne miny. Może nawet troche żałujesz, że w stosunku do ciebie nigdy nie zachowuje sie normalnie, tylko traktuje z góry. Ale ty mu to ułatwiasz. Nawet nie starasz sie być miła. Wolisz żałować tego, co się nie wydarzyło i snuć piękne wyobrażenia jak to mogło być, niż cierpieć przez to co miało miejsce i jakby nie patrzeć wniosło do twojego życia kilka wartościowych chwil.



— ~` * ¤ * `~ —  

Mamy prolog. Miejmy nadzieję, że się Wam spodoba. Będziemy wdzięczne jeśli podzielicie się z nami swoimi opiniami na temat powyższego posta i zostawicie krótki komentarz. Ja przygodę z bloggerem właśnie zaczynam, jednak myślę, że może nie będzie tak źle. Zapraszam do zakładki SPAM gdzie jeśli chcecie - możecie zostawiać namiary na swoje blogi. Postaramy się zajrzeć na wszystkie. Z kolei w zakładce BOHATEROWIE zapoznacie się z bohaterami naszego opowiadania. ;>

a cóż ja mogę dodać od siebie? 
ja. współtworząca. opowiadanie. o. Barcelonie. gdyby mi ktoś o tym wcześniej wspomniał to bym go wyśmiała a tu proszę. Julka ma jednak dar przekonywania. zobaczymy jak nam to wyjdzie. a kiedy następny post? postaramy się jak najszybciej, aczkolwiek nic nie możemy obiecać. ;)

C&J