5 rano, kuchnia w domu Fabregasów.
- Cesc? Co ty tu robisz o tej porze? Przecież za kilka godzin masz trening. Kładź się, a ja zajmę się Lią. -
Rzekła na wpół przytomnie Julia kiedy jej zaspane oczy ujrzały w kuchni Fabregasa trzymającego w swoich ramionach dziewczynkę. Bywało tak, że Hernandez często nocowała u swoich przyjaciół i tak jak przystało na matkę chrzestną z prawdziwego zdarzenia, pomagała Danielli w opiece nad córką, szczególnie wtedy, jeśli Cesca nie było w domu, a jego małżonka nie czuła się najlepiej. Dani nie ufała opiekunkom a Julia, która dysponowała ostatnio dużą ilością wolnego czasu nigdy nie narzekała. Uwielbiała to malutkie dzieciątko już od momentu, kiedy trzymając dłoń na brzuchu przyjaciółki czuła kopnięcia jej dziecka. A właściwie to nawet i wcześniej.
Mała nie spała. Była wyraźnie zaniepokojona co uzewnętrzniało sie w jej zachowaniu. Jej niebieskie, zapłakane oczka, lustrzane odbicie tych Cesca wpatrywały się w blondynkę błagalnie. Lia wyciągnęła swoje malutkie rączki w kierunku cioci i kilkakrotnie zacisnęła je w piąstki, co było jasnym sygnałem do tego, że domaga się właśnie jej. Mężczyzna, który zdawał się tego nie zauważać przygarnął ją do siebie, jakby nie był zadowolony z faktu, że dziewczynka najwyraźniej nie czuje sie komfortowo w jego towarzystwie. Zamiast tego, że się uspokoi w jego ramionach osiągnął zupełnie odwrotny efekt. Wszechobecną ciszę przerwał płacz małej, który z każdą chwilą narastał i roznosił sie po całym domu.
W odpowiedzi Julia usłyszała tylko głośny śmiech, jakby brunet chciał zamaskować nim płacz Lii. Zabrzmiał on naprawde złowieszczo. Ciało blondynki mimowolnie przeszły nieprzyjemne dreszcze.
Ten zbyt pewny siebie uśmiech...
To charakterystyczne spojrzenie...
Ten błysk w oku...
To wszystko sprawiło, że Julia niemal natychmiast oprzytomniała i odnalazła sie w otaczającej ją rzeczywistości. Niemal wyrwała mu dziecko z objęć, kiedy zdała sobie sprawe kim jest.
- Rico - Rzuciła z pogardą w głosie a w jej głowie zaświeciła się czerwona lampka, która ostrzegała ją o zagrożeniu, jakie mógł sprawić tenże osobnik płci męskiej.
Rico, a właściwie Federico Fabregas był niedawno odnalezionym bratem bliźniakiem Cesca. Byli podobni do siebie jak dwie krople wody, ale jeśli chodziło o charakter różnili się niesamowicie. Bracia Fabregas byli niczym dwa identyczne bieguny tego samego magnesu. Niby wyglądali tak samo, ale jakaś niewidzialna siła ich od siebie odpychała, chociaż łączyły ich więzy krwi. Czarnym charakterem w tej historii o rozdzielonych bliźniakach bez wątpienia był Rico, być może dlatego, że według niego, to on miał mniej szczęścia albowiem został z matką i przez większą część swojego życia żył w błogiej nieświadomości o swoim pochodzeniu. Owa kobieta wiedziała jednak, że nie może zabierać swojego sekretu do grobu. Przed śmiercią wyjawiła starszemu synowi całą prawdę, która wywróciła cały jego świat do góry nogami, albowiem gdzieś tam, na drugim końcu świata żył ktoś, komu - jak potem odkrył - wiodło sie znacznie lepiej w czasie kiedy on nie miał nikogo i musiał radzić sobie ze wszystkim sam, nawet nie do końca legalnie. Znienawidził Cesca, zanim go poznał. Cały czas towarzyszyła mu świadomość, że gdyby to on był tym bliźniakiem, który pozostał u boku ojca, to wiodłoby mu się znacznie lepiej. Przepełniały go żal, wściekłość i nieopanowana żądza zemsty. Młodszy brat go nie obchodził. Chciał zburzyć jego szczęście by Cesc choć przez chwile doświadczył tego co on. Rico pragnął sławy, pieniędzy i życia na wysokim poziomie. A kiedy poznał Danielle, zapragnął także i jej. Federico dusił jednak to wszystko w sobie, grając doskonale rolę brata, któremu się w życiu nie powiodło i którego życie znowu nabrało sensu, poprzez odnalezienie swoich bliskich. Grał tak umiejętnie, że powinien dostać Oscara, jednak byli tacy, którzy szóstym zmysłem wyczuwali jego niecne zamiary. Wśród tych osób była także i Julia, która zbyt wiele w życiu przeszła, by nabrać sie na takie bajeczki. Momentami starała sie uświadomić przyjaciołom ich ślepote poprzez drobne aluzje, ale nigdy nie traktowano jej poważnie.
- Julia, kochanie... Jakże niemiło mi cię znowu widzieć. - Podjął starszy Fabregas. Przy niej nigdy się nie krył ze swoimi zamiarami. Odczuwał niemałą satysfakcję pozwalając jej na robienie z siebie idiotki, kiedy ostrzegała przed nim Cesca. Śmiał się w duchu dalej brnąc w odgrywanie roli troskliwego, niemal świętego brata. Nikt nie wierzył Julii. Nawet Pique twierdził, że przesadza i chyba coś jej się uroiło w tej blond włosej główce. Jednak do czasu. Federico zbliżył się do Hernandez i chyba zamierzał musnąć wargami jej blady policzek, jednak zdążył tylko odgarnąć za ucho zabłąkany kosmyk blond włosów jaki nasunął się jej na twarz. Kobieta odsunęła sie od niego i z pewnością opuściłaby kuchnię gdyby nie napotkała na swojej drodze przeszkody w postaci niezbyt zadowolonego przybyciem nieproszonego gościa Gerarda. Położył on swoje dłonie na jej biodrach skutecznie ją tym samym unieruchamiając. W innej sytuacji Hernandez zapewne kazałaby mu je zabrać pod groźbą ich utraty, tym bardziej, że w owej chwili nie była mile nastawiona. Pique zdawał sobie z tego sprawę. Przewidział, że mogłaby oddać mu Lię i niczym broniąca swojego młodego lwica zaatakować Fabregasa. Biorąc pod uwagę jej niewielki wzrost i wage to całe zajście wyglądałoby raczej komicznie. Julia słynęła z wybuchowego charakteru, który nie sposób było okiełznać, czasami pakowała sie przez to w kłopoty a czasami oznaczało to, że ktoś inny będzie je miał.
Choć Lia już troche się uspokoiła, jej oczęta wciąż przepełnione były łzami. Spoglądała ona na Gerarda uważnie opierając główkę na ramieniu swojej opiekunki. Choć obrońca nigdy nie przepadał za dziećmi ten widok go troche rozczulił. W jego wieku już sam powinien mieć co najmniej dwójkę takich małych i uroczych istotek a tymczasem on nie potrafił nawet znaleźć swojej drugiej połówki z którą mógłby się dzielić takim szczęściem. Nachylił się i pocałował małą w czółko a potem skierował swoje spojrzenie na Fabregasa. Towarzy szyło mu przy tym jakieś dziwne uczucie. Dopiero co stracił swojego najlepszego przyjaciela, a teraz jego wizualna kopia stała kilka kroków przed nim. Jego serce zalała fala tęsknoty i żalu. I niech Bóg mu wybaczy, ale tak strasznie żałował, że to Federico nie znalazł się w samochodzie Francesca i to nie jego ciało spoczywa teraz kilka metrów pod ziemią. Jak to sie dzieje, że wartościowy człowiek ginie a taka szuja dalej chodzi po tym świecie?
- Jak sie tu dostałeś? - Zapytał Pique spokojnie. W odpowiedzi Federico wyciągnął z kieszeni klucze i pomachał nimi zaledwie kilka centymetrów przed oczami Julii. Chyba bardzo chciał ją sprowokować. W każdym razie przywołał swoim działaniem wspomnienia o tym, że przecież jeszcze nie tak dawno mieszkał tu jakiś czas, razem z Fabregasami, bo oczywiście Cesc przygarnął do siebie brata, który nie miał sie gdzie podziać. Dźwięk kluczy zaciekawił Lię, więc na chwile obróciła swoją ciemnowłosą główkę w kierunku jego źródła. Widząc uśmiechniętą twarz Federico wzdrygnęła sie i wtuliła w ramiona Julii. Dziewczynka bała się go a przecież powinna tak garnąć się do wujka Fabregasa, który wyglądał identycznie jak jej tatuś.
- Wiedziałem, że jeszcze kiedyś mi się przydadzą. - Podjął z nutą satysfakcji w głosie. - Nie mogłem pozostać obojętny na wieść o takiej tragedii. Przyjechałem najszybciej jak tylko mogłem. Muszę zaopiekować się moją bratanicą. - Rzekł najzupełniej poważnie w taki sposób, że nawet Julia na moment dała sie nabrać, że obudziły się w nim ludzkie uczucia. Rico za dużo się rozglądał po domu, jakby bardziej był zainteresowany przejęciem majątku niż zaopiekowaniem się dzieckiem, które mogłoby okazać się kłopotliwe. Julia i Gerard wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia, kiedy piłkarz podszedł do Fabregasa i poklepał go po ramieniu.
- Lia z pewnością doceni obecność wujka w jej życiu, ale to my się nią zaopiekujemy. - Uprzejmie wyjaśnił Gerard. Federico chyba zamierzał wtrącić coś od siebie, jednak Julia nie dała mu dojść do słowa.
- Jak sami się ostatnio dowiedzieliśmy to nas Fabregasowie wybrali na opiekunów małej w razie gdyby ich zabrakło... -
- I choć mieliśmy co do tego wątpliwości, to teraz już jesteśmy pewni, że damy rade. - Pique objął Julię ramieniem na co ona odpowiedziała mu nieco wymuszonym uśmiechem. Wszystko było lepsze niż oddanie Lii pod opieke bratu Cesca. Zachowywał sie zbyt podejrzanie co nie uszło ich uwadze. I choć zazwyczaj w niczym się nie zgadzali to w tym wypadku było inaczej.
Pique wyciągnął ręke po klucze, a kiedy Rico już mu je oddał to zanotował w pamięci aby i tak na wszelki wypadek zmienić wszystkie zamki. Bezpieczeństwo i dobro Lii były teraz jego priorytetem. Federico w środku gotował się ze złości, ale starał się tego nie uzewnętrzniać. Przecież ta blondi i ten pseudo piłkarzyna nigdy za sobą nie przepadali, a teraz starają się mu wcisnąć bajeczke o wspólnym zaopiekowaniu sie jego bratanicą? Dziwne. W każdym razie on będzie czekał na to, kiedy powinie im się noga. Przecież ten cały majątek Cesca należy się jemu, a nie tej małej beksie.
— ~` * ¤ * `~ —
maj. to słowo wyraża więcej, niż tysiąc słów. dla jednych wiąże się ono z maturami (o tak, trzymamy kciuki za Julię;) dla innych z przypomnieniem o zbliżających się wakacjach, a dla studentów z uświadomieniem jak mało czasu pozostało do sesji a przecież jeszcze tyle nauki! ;)
tak mnie jakoś na refleksję wzieło.
stwierdziłyśmy z Julią, że rozdział wyszedł nam co najmniej zaskakujacy. same nie miałyśmy w planach tego jak widać ważnego bohatera, który bez wątpienia wpłynie na fabułę.
a Wy co myślicie?
edit: Jestem i ja. Tak jak Claudia mówi - trzymajcie za mnie kciuki bo ta matura to masakra jakaś ;> Mam nadzieję, że ten post sie Wam podoba. Starałyśmy się. Trzymajcie sie cieplutko! ;>
C&J